Kiedy jedność dzielimy na części



Ostatnio pisałam o perłach, które poszukuje w tym trudnym czasie, jakiego teraz doświadczamy w związku z koronawirusem. Dziś chcę podzielić się z Wami moją refleksją na temat tego, co mnie boli.

Mam wielkie szczęście, dookoła mnie jest bardzo dużo dobrych ludzi. Wiele osób podziwiam, uczę się od nich i kierujemy się w dużej mierze tymi samymi wartościami. Jednak w tym trudnym doświadczeniu dzieje się coś niedobrego. Oprócz wielu pięknych akcji wolontariuszy jest jeden chochlik, który dzieli jedność różnych grup społecznych na części. Męczą mnie społeczne rozmowy na temat: a czemu na Mszę tylko 5 osób a do komunikacji miejskiej więcej, trzeba Komunię na rękę, a jak do ust to źle robisz, a ten ksiądz powiedział tak a drugi inaczej, a w objawieniach było to i tam to, a maseczki powinno się nosić lub nie powinno, a jedni mają tak a inni tak i wiele, wiele innych.

Sytuacja jest trudna dla każdego z nas. Każdy też przez ten czas przechodzi inaczej, ponieważ wszystko zależy od tego, jakie funkcje pełnimy rodzinnie i społecznie. Każdy z nas powinien mieć dużo wyrozumiałości względem drugiego. Jest pewien czas, który trzeba przejść i dostosować się do zaistniałe sytuacji, ale róbmy to w jedności, w zrozumieniu i wzajemnej akceptacji. Po ludzku żal mi już czasu na te wszystkie dywagacje, gdzie tak wielu próbuje jeszcze bardziej przetłumaczyć decyzje, które podejmowane są odgórnie. W sprawach życia codziennego podporządkowuję się pod wytyczne premiera i ministra zdrowia: siedzimy w domu i wychodzimy tylko wtedy, kiedy musimy np. do pracy, zrezygnowaliśmy z komunikacji miejskiej, do sklepu raz w tygodniu i w rękawiczkach, od czasu do czasu jedziemy na działkę lub w głąb w las, gdzie nikogo nie spotkamy itp. W sprawach Kościoła przyjmuję zaistniałą sytuację, nie jest to dla mnie łatwe, ale też wiem, że nie jest to łatwe dla księży. Czytam zalecenia ogólne Episkopatu oraz mojego biskupa. Nie mam już sił do dyskusji na ten temat świeckich, podsyłanych wypowiedzi różnych księży itp. Mało tego, zamiast włączać się do dyskusji lub czytać kolejne podsyłane linki wolę ten czas przeznaczyć na modlitwę. Tak jak umiemy, staramy się duchowo rozwijać w tym czasie, korzystając z różnych darów Kościoła jak np. duchowa komunia. Odnośnie do Komunii w kościele to ja wybieram postawę na klęcząco i do ust, nikt nie ma prawa mnie za to krytykować, czy oceniać, ponieważ mam na to swoje argumenty i takie jest moje rozeznanie serca. Ja też nie mam zamiaru oceniać innych, w jaki sposób pragną przyjąć Ciało Jezusa. Uważam, że nie można tu nikogo zmuszać i każdy sam winien rozeznać, a jeśli boisz się, to po prostu wzbudź w swoim sercu intencję i przyjmij komunię duchową, ale nie krytykuj, nie oceniaj i nie podważaj rozeznania Twojego brata oraz siostry w wierze.

Potrafimy iść razem na przekór przeciwnością losu. Potrafimy wspierać się nawzajem. Potrafimy uczestniczyć w wielkich zrywach społecznych. Jednak, gdy zabraknie w nas jedności i skupimy się na samej treści, porzucając wartość i wzajemną miłość to los czeka nas bardzo smutny... Dlatego dziś życzę nam JEDNOŚCI!

Komentarze

  1. No i słusznie - ta jedność jest nam potrzebna. Sam u siebie na blogu pokazałem, jak wygląda tłumne witanie Jezusa u bram Jerozolimy w Niedzielę Palmową w Świątyni Opatrzności, ale wszystko przyjmuję z pokorą i pragnę tej jedności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak trzeba nam dziś o tę jedność walczyć każdego dnia.

      Usuń
  2. Bardzo trudno jest o jedność wśród katolików, bo każdy ma swoje zdanie i swoją racje, lecz najtrudniej jest o jedność w społeczeństwie tak bardzo podzielonym przez polityków;
    nieszczęściem jest fakt, że koronawirus dotarł do nas w czasie kampanii wyborczej; to podsyca nienawiść do rządu, do prezydenta; do posłów;
    dziś zaproponowałam mężowi abyśmy wybrali się gdzieś na bezludną wyspę, aby uciec od trudnej rzeczywistości;
    bowiem siostrzeniec zrobił mi wykład, że to nie koronawirus zabija, a choroby współistniejące. Może 1/3 Rodaków jest bez chorób współistniejących; zaś 2/3 może je mieć, bo nikt nie przeszedł szczegółowych badań; nie wiem co we mnie siedzi, co się czai, a co może jest uśpione w moim organizmie?
    da o sobie znać, gdy koronawirus to pobudzi; gdyby więc nie wirus to z tymi współistniejącymi chorobami mogłabym doczekać nawet 100 lat życia. Takie wykłady nawiedzonych osób mogą zdołować a przez to osłabić organizm w którym wirus będzie królował.
    Muszę chyba wywiesić tabliczkę z napisem; nikogo nie ma w domu.
    Wyłączyć internet; telewizję i telefony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja trochę już tak zrobiłam, staram się maksymalnie ograniczyć takie "rewelacje", raz dziennie sprawdzam tylko stronę ministerstwa zdrowia i premiera.

      Usuń
  3. Ja już dawno tego nie słucham i nie czytam, szkoda zdrowia i własnego spokoju. Bo często to mi nie służy, nie rozwija mnie ani nie ubogaca.
    Trzeba żyć po swojemu.

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepsze życzenia na ten czas. Taka sytuacja wydawałoby się powinna jednoczyć, ale niestety dzieje się odwrotnie. Boję się tylko czy wyciągniemy wnioski na przyszłość skoro teraz nie potrafimy się zjednoczyć.
    Sama odcinam się od wszelkich informacji. Kontrolujemy tylko sytuację, prognozy. Mam tylko jedną osobę, która zasypuje mnie rewelacjami, najchętniej tymi z udziałem kościoła, tylko za bardzo nie mogę się odciąć od tej osoby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to ciężki czas próby dla nasz wszystkich. My też staramy się ograniczyć przepływ informacji do niezbędnego minimum. Żyję jednak nadzieją, że jednak większość z nas wyciągnie wnioski na przyszłość z tej trudnej lekcji.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rekolekcje adwentowe dla rodziców po stracie dziecka

Jak wyglądał ten dzień, w którym masz wrażenie, że początek staje się końcem...?

Serce przy sercu